sobota, 30 marca 2013

W I E L K A N O C


 
To dla nas Kur niełatwy okres - niezależnie od pochodzenia i miejsca zamieszkania... Wielkie wyzwanie... Mamy pełną świadomość jak wiele od nas zależy i jak wielu na nas liczy, ale nie martwcie się: NIE ZAWIEDZIEMY WAS!!!

Z okazji Wielkiej Nocy i rozpoczynającej się (mam nadzieję) wiosny, życzę wszystkim spokoju, pewności siebie, wiary w słuszność swoich wyborów i odwagi do kroczenia swoją własną drogą. A sobie najbardziej tego życzę :)

wtorek, 26 marca 2013

"Zmiany są dobre!"


 Usłyszałam to kiedyś od młodego Bociana i powtarzam sobie jak mantrę:
"Zmiany są dobre. Zmiany są dobre. Zmiany są dobre...."
Nie pomaga.


Fajny taki był, młody, swawolny duch. Rozmawialiśmy przy płocie, on w przelocie (oczywiście). „Zmiany są dobre” - powtarzał. Cóż, może dla niego, co ma biedak mówić, przecież nie ma wyboru – w zimie u nas zamarznie i już, przez ten wielki dziób. A on mi na to, że przecież mógłby zamieszkać na stałe w Afryce, ale on wybiera (wybiera!) powrót do soczystej zieleni naszych ziem, bo po prostu żyć bez niej nie może. No to mógłby tu zostać, od biedy ktoś się nim przecież zaopiekuje – też nie chce, bo będzie mu Afryki brakować (nie wiem, nie byłam). W końcu westchnął i mówi: „Być może jeszcze bym wybrał jakoś, z czegoś zrezygnował, czymś to sobie wynagrodził. Ale wiesz, Kuro, ta podróż! No tego zastąpić się nie da!”
  

Zastanawiałam się potem długo, jak to jest być takim bocianem i tak bardzo coś kochać, że aż nie móc żyć bez tego. Ryzykować, porzucać, wyruszać w nieznane, cały czas od nowa, bo tak się kocha podróżowanie… Tak mocno czegoś pragnąć, że aż nie móc się powstrzymać.

wtorek, 19 marca 2013

Inne kurze lęki


Jak już mówiłam – jestem Wolnowybiegowa – to podstawa mojej kurzej tożsamości. Jestem z tego dumna i jestem za to wdzięczna, bo wiem, że mogło być znacznie gorzej: mogłabym być ściółkowa, albo nie daj Boże(?) klatkowa…
 


To mnie też ogranicza. Boję się – naprawdę każdego dnia szczerze się boję, że mogę to stracić. Coś się wydarzy strasznego i będzie gorzej. Lis mnie zagryzie, kurnik spłonie, gospodarz mnie sprzeda na inną fermę, oskubią mnie i ugotują. Nic na to nie poradzę. Nie mogę nic zrobić, żeby temu zapobiec. Co gorsza, to się jeszcze nie stało i nie ma pewności, że się stanie (na pewno nie wszystko, w końcu można umrzeć tylko raz). A jednak boję się szczerze, pełną piersią kurzą się boję.


Przez to też bardzo boję się zmiany. Jakiejkolwiek. Boję się, że jak wyjdę ze swojego podwórka (przecież nikt mnie tu siłą nie trzyma, Wolnowybiegowa jestem!) to stracę to podwórko bezpowrotnie. Odwrócę się tylko i już go nie będzie. 


Taką sobie sama wybudowałam klatkę: nie ruszę się – wszystko może zniknąć, ruszę się – też może zniknąć wszystko. Siedzę w środku i się boję.

Codzienność Kury bywa doskwierająca


Już od rana kombinuję, jak przetrwać kolejny dzień. Jak zabić (sic!) czas. Byle do wieczora. Wiem, że to głupie. Dni moje są policzone, odmierzone ilością jaj i smakiem rosołu (nie śmiej się, twoje też i nie ty o tym decydujesz)..

I może można by jakoś inaczej. Nie wiem, może zrobić coś dla innych kur, no dla tych z 3, to chyba się już nic zrobić nie da, one nie uwierzą, że coś można zmienić, ale dla innych ptaków... czemu nie?

Już, już bym coś zrobiła, ale przecież nie wiem, co, nie wiem, czy umiem i boję się, że mnie wyśmieją, oskubią i zjedzą… Ja nawet latać nie potrafię, to co wiem o życiu.

piątek, 15 marca 2013

Dzikie Kury oblicze

Pomyślałam sobie dzisiaj, że zrobię coś dzikiego! Coś zupełnie nie-kurzego. Czasem mnie nachodzi taka ochota straszna. Im bardziej jestem kurzo kurza, tym bardziej mi się chce. 

Wdrapałam się na dach drewutni i się stamtąd rozejrzałam po okolicy – wszystko inaczej wyglądało z takiej perspektywy. 
Wzięłam głęboki oddech i… Skoczyłam! To jest adrenalina! To jest życie! Dzięki temu wiem, że może być inaczej.
Czy rozłożyłam skrzydła? Cóż to za niemądre pytanie! No oczywiście, że nie. Jeszcze by się, nie daj Bóg(?) okazało, że naprawdę mogę latać! Albo że naprawdę zupełnie nie mogę! I co wtedy?! 
Jestem głęboko przekonana, że pewnych rzeczy jednak lepiej nie wiedzieć...


Przyglądam się innym ptakom

Porównuję. Zastanawiam się, czy one też tak mają. Czy zastanawiają się, jak to jest być kimś innym albo, czy mogą coś więcej niż to, co robią od zawsze. 


Na przykład taka kukułka. Czy nie chciałaby na przykład sama wychować swoich piskląt – wykarmić, nauczyć wszystkiego, co umie. Zamiast tego podrzuca je komuś obcemu i nawet nie sprawdza, czy wszystko z nimi ok. Ja tego nie oceniam, ale zawsze się zastanawiam, co też musi się dziać w głowie takiej kukułki.
No kura by sobie na to nie pozwoliła. Ja na pewno nie. Choć Bóg(?) mi świadkiem, że myślę o tym często. Jednak tylko się wymykam i na szczęście zawsze czuję się na tyle winna, że wracam szybciutko. No przecież taką mam naturę!

Rozmawiałam kiedyś z orłem



(No nie tak, jak równy z równym, to przecież wspaniały ptak, król przestworzy, gdzie mi tam do niego.)

Opowiadał mi, co widzi tam z góry – niesamowite: widzi cały świat, aż po horyzont, wszystko. A jeśli chce, to widzi najdrobniejszy szczegół – dostrzeże mysz w trawie z wysokości dwóch kilometrów. Wyobrażasz sobie? Dla mnie to nieosiągalne.


Dużo w tej rozmowie było o wolności, swobodzie, sięganiu po to, co się chce i nakładaniu na siebie ograniczeń – bla bla! – znam to, aż za dobrze, bo za tym tęsknię codziennie i przed tym uciekam.

środa, 13 marca 2013

Sekretne życie Kury


Raz na jakiś czas nie mogę już wytrzymać – po prostu wiem, że jak jeszcze jedną minutę spędzę w tej cholernej zagrodzie to się rozpadnę na kawałki – i wtedy się wymykam… No w końcu jestem Wolnowybiegowa, to zobowiązuje! Biegam, podskakuję, gdaczę sobie głośno i o niczym, i co najważniejsze – oddalam się… Idę szukać siebie. 

 
Przeważnie mi się nie udaję, bo zapominam, po co poszłam, gubię się w gąszczu traw i myśli, aż wreszcie dopada mnie poczucie winy dotkliwe, że zostawiłam tam wszystkich, że jajka, że gdakanie, że inne kury i że oni sobie beze mnie nie poradzą. No i wracam ze spuszczoną głową.
Przynajmniej upewniłam się po raz kolejny, że jest coś poza tym. Zasmakowałam i już się nie dam oszukać. Ot, przekleństwo…