Usłyszałam
to kiedyś od młodego Bociana i powtarzam sobie jak mantrę:
"Zmiany są dobre. Zmiany są dobre. Zmiany są dobre...."
Nie pomaga.
Fajny
taki był, młody, swawolny duch. Rozmawialiśmy przy płocie, on w przelocie
(oczywiście). „Zmiany są dobre” - powtarzał. Cóż, może dla niego, co ma biedak mówić,
przecież nie ma wyboru – w zimie u nas zamarznie i już, przez ten wielki dziób.
A on mi na to, że przecież mógłby zamieszkać na stałe w Afryce, ale on wybiera
(wybiera!) powrót do soczystej zieleni naszych ziem, bo po prostu żyć bez niej
nie może. No to mógłby tu zostać, od biedy ktoś się nim przecież zaopiekuje –
też nie chce, bo będzie mu Afryki brakować (nie wiem, nie byłam). W końcu
westchnął i mówi: „Być może jeszcze bym wybrał jakoś, z czegoś zrezygnował,
czymś to sobie wynagrodził. Ale wiesz, Kuro, ta podróż! No tego zastąpić się
nie da!”
Zastanawiałam
się potem długo, jak to jest być takim bocianem i tak bardzo coś kochać, że aż
nie móc żyć bez tego. Ryzykować, porzucać, wyruszać w nieznane, cały czas od
nowa, bo tak się kocha podróżowanie… Tak mocno czegoś pragnąć, że aż nie móc
się powstrzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz