Oto
słowo – klucz.
Ja, Kura doskonale się powstrzymuję. Jestem niemal dumna z tego. Nie
wiem, czy tylko ja tak mam, czy inne kury też, nie rozmawiamy o takich
rzeczach.
Powstrzymuję
się przed robieniem różnych nie-kurzych rzeczy, np. przed lataniem. Przysięgam
ze skrzydłem na piersi, że nigdy nie próbowałam. Albo przed porzuceniem
znoszenia jaj i całego tego kurnika - na wszelki wypadek czuję się winna, gdy
zażyję zanadto swobody, żeby się zbytnio nie rozsmakować.
Powstrzymuję
się przed robieniem tego, na co akurat mam ochotę. Do tego używam poczucia
obowiązku i odrobiny wyrzutów sumienia. No i jak to nie wystarcza, a czasami
jest ciężko się powstrzymać, to przekonuję samą siebie, że wcale tego nie chcę
– to działa zawsze. Polecam każdemu.
Powstrzymuję
się też przed byciem w 100% kurzą Kurą. Nigdy się nie przyznam, a już na pewno
nie przed sobą, że proste życie kury ma dla mnie jakiś urok, albo (o zgrozo!),
że mogłoby mi wystarczyć. Niemożliwe! Ja jestem Wolnowybiegowa, ja mam
aspiracje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz